O tym, ze ludzie uwielbiaja upiekszac rzeczywistosc, wiadomo nie od dzis. Tak samo jak to, ze kolory tej rzeczywistosci bywaja az nazbyt intensywne :) Szczegolnie kiedy rzeczywistosc odbiega od tego bujania w oblokach az nadto.
Zycie emigranta bywa ciezkie. Szczegolnie na poczatku.
Trzeba sie wiecej starac, uczyc jezyka (jesli bylo sie na tyle naiwnym myslac, ze nie trzeba) i przede wszystkim, pogodzic sie z faktem, ze skoro juz zdecydowalismy sie na wyjazd to musimy ten kraj brac takim, jaki jest.
Majac trudnosci z pogodzeniem sie z rzeczywistoscia, wielu z nas dorabia swoja wlasna.
Dlaczego mi to przeszkadza?
Dlatego, ze decydujac sie na emigracje, mamy rowne prawa. Mozemy wszystko zaczac od poczatku i tak jak inni, szukac pracy.
Kazdy ma swoje cele i marzenia. Dla kogos moze to byc kupno domu na ktory bedzie pracowal osiemdziesiat godzin tygodniowo. Dla innego czlowieka, rodzina albo nauka...
Pracujemy ciezko, po pracy siadamy w domu, ktory az krzyczy polskoscia, kupujemy po drodze piwo (polskie, a jakze!) i spedzamy reszte wieczoru ogladajac polska telewizje.
Po kilku miesiacach, kupujemy bilet do Polski i wsiadamy w samolot. A tam...Niesamowite historie.
Jakie rzeczy robimy, z kim sie spotykamy, a angielski? Na najlepszym poziomie!
Sami chyba nawet nie zdawalismy sobie sprawy z tego, jakimi kreatywnymi istotami jestesmy i jak szybko nam sie udalo nauczyc jezyka.
O Polakach nie zawsze mowi sie dobrze. W opinii niektorych nacji, jestesmy narodem ktory lubi oszukiwac, narzekac a niektorzy z nas podobno nie mieliby problemu, zeby wbic swojemu rodakowi noz w plecy.
Czesto nie zgadzam sie z takimi opiniami, bo ludzie sa rozni i nie zalezy to wcale od tego z jakiego kraju pochodza. Oczywiscie, jako Polacy mamy na pewno wspolny mianownik, ale nie jestem zwolennikiem wrzucania wszystkich do jednego worka na podstawie miejsca w ktorym sie urodzili.
Miewamy jednak ta ulanska fantazje :)
Na poczatku pracujac w fabryce owocow, nie spotykalam wielu Polakow. Jesli sie pojawiali, to nieliczni i tylko na chwile.
Pamietam jednego chlopaka o dosyc nietuzinkowym, polskim imieniu :)
Kiedy dowiedzial sie juz, ze jestem Polka to przyszedl do mnie i zadawal mnostwo pytan na temat pracy, kraju i ludzi wokol. Pomagalam mu jak moglam, bo zaczelam wtedy budowac jakas swoja pozycje w tej firmie.
Zniknal jednak.
Jakis czas potem spotkalam go robiac zakupy. Mowil o tym, jak dobra prace znalazl i jak ogromne pieniadze zarabia. Nie zwyklam ludzi podejrzewac albo weszyc klamstwo. To, co do mnie mowia, z reguly biore za pewnik. Uwierzylam wiec i w swojej naiwnosci postanowilam zapytac, gdzie znalazl tak dobrze platna prace?
Dostalam w pysk jedna, prosta odpowiedzia:
'To niech juz pozostanie moja slodka tajemnica.'
Nauczylam sie wiec nie pytac.
Wielu ludzi reaguje na takie pytania nerwowo i zachowuja sie tak, jakby drugi czlowiek chcial za chwile wskoczyc na ich miejsce i zabrac im ta swietnie platna prace...Dlatego uznalam, ze lepiej bedzie jak pozwole robic ludziom to, co chca a sama zajme sie swoim zyciem.
Kiedy wiec skonczylam prace w fabryce, przestalam lutowac i skrecac alarmy przeciwpozarowe, postanowilam, ze moja nastepna praca bedzie inna. Lzejsza. Z perspektywami.
Lepsza.
Spotykalam wtedy na swojej drodze ludzi bez ambicji, ktorzy woleli krytykowac moj wybor.
Zupelnie tak jakbym jadla za ich pieniadze. Albo co gorsza-oddychala.
Ci sami ludzie pluli na Anglie podczas kazdej imprezy mowiac, ze Anglicy to glupi narod.
Co gorsza, ci sami ludzie na imprezie w swoim kraju chwalili sie niebotycznymi zarobkami i mowili: 'Bo u nas w Anglii...' I wtedy kraj ten stawal sie piekny, przyjazny emigrantom a pieniadze lezaly na ulicy.
Tak nagle zapominalo sie o tym, ze ten kraj jest brudny (nie tylko z powodu smieci lezacych na ulicy), narod glupi i w ogole jakos tak...
Podczas takich konwersacji, pan, czy pani, ktora wypila o jeden kieliszek za duzo zapominala, ze wiezie ze swojego kraju (nie pisze teraz tylko o Polakach) ciezkie kilogramy miesa, ktore skonsumuje wlasnie w Anglii. Zapomnial(a), ze nigdzie nie wychodzi tylko pracuje jak szalony robiac kolejne nadgodziny po to tylko, zeby za miesiecy kilka przyjechac do swoich znajomych, pochwalic sie firmowymi ubraniami i mowic o tym, jak wspaniale jest na Wyspach! Do tej pory nie wiem, czy smiac sie, czy plakac.
Nie zagladam nikomu do portfela, ani do talerza. Nie oceniam ludzi przez pryzmat tego gdzie pracuja.
Ale nie znosze tych farbowanych lisow, ktorzy tak bardzo pluja na Anglie podczas kazdej zakrapianej imprezy, zeby potem w swoim kraju opowiadac, jak wspaniale tutaj jest.
Moze dobrze byloby sie zdecydowac? Takie rozdwojenie moze zaszkodzic. Nienawidzisz tego kraju? Spakuj sie i kup bilet w jedna strone. Moze uda ci sie polubic inna rzeczywistosc. A moze wcale nie o kraj tutaj chodzi tylko wlasnie o ciebie?
No comments:
Post a Comment