xxx

Jak kupic nieruchomosc na Wyspach, czyli mniej wiesz, dluzej zyjesz!

Kilka miesiecy temu zdecydowalam, ze Wyspy beda miejscem w ktorym zostane na dluzej.
Wymyslilam sobie, ze kupie ladny domek z ogrodkiem, pralke i lodowke. Ze wieczorami bede przesiadywac na ladnym (choc zapewne malym) patio i popijac wino.
Wymyslilam sobie zapach takiego (mojego) miejsca.
Rzeczy wokol.
Dzwieki do ktorych musialabym sie przywyczaic.
Na scianach wieszalam juz polki z przyprawami z roznych stron swiata. I myslalam  o kuchni w ktorej moglyby sie toczyc dyskusje w roznych jezykach.
Przyszedl czas, zeby marzenia obrocic w rzeczywistosc.
I o ile sam proces zebrania kilku dokumentow, znalezienia odpowiedniego doradcy finansowego (najlepiej poleconego) i potwierdzenia kredytu nie jest najtrudniejszy, o tyle znalezienie  domu, owszem.

Po pierwsze:
Agencje mieszkaniowe.
Doradza, to prawda.
Ale beda Cie przy tym bombardowac smsami, mailami i telefonami.
Zostawia na Twojej poczcie glosowej milion roznych wiadomosci o tym, jaki to wspanialy dom znalezli i lepiej sie pospiesz, bo jutro juz go nie bedzie na rynku. Zostanie wykupiony w ciagu pieciu minut, w czasie kiedy Ty nie odbierasz telefonu, nie odsluchujesz wiadomosci, nie czytasz maili!
I dlaczego wlasciwie nie reagujesz?
A gdyby tak zalozyc, ze pracuje? Moge? Czy powinnam rzucic wszystko (wlacznie z praca) i jezdzic od jednego 'wymarzonego' domu do drugiego?
Bo zazwyczaj ich propozycje nie maja nic wspolnego z tym, czego szukasz albo na co Cie stac.
Chcialabys dwa pokoje?
Mamy trzy!
Myslalas o domu?
Mamy dla Ciebie idealne...Mieszkanie w bloku!
Ogrzewanie centralne? Nie przesadzasz? Przeciez elektryczne grzejniki tez dobrze grzeja.
Moze gdybym nie mieszkala na Wyspach osiem lat i nie przeprowadzala sie conajmniej dziesiec razy to uwierzylabym w te bajke.
Ale swego czasu mieszkalam w domu, ktory  musialam ogrzac elektrycznym grzejnikiem i zapewniam, ze przebywanie w takim niedogrzanym miejscu to dla mnie zadna zabawa :)
Wniosek wiec nasuwa sie sam. Agencje mieszkaniowe sprzedadza wszystko, a ja wszystkiego nie kupie :)
Dlatego tez bardzo czesto mamy konflikt interesow, z ktorego zawsze, naprawde zawsze obie strony wychodza zwyciesko :)
Ja, bo daje im odczuc, ze swoja prace wykonuja dobrze (nawet jesli znajduja mi trzypokojowy dom z urzadzonym pokoikiem dzieciecym) a oni...Oni odkladaja sluchawke w poczuciu dobrze spelnionego obowiazku. Przeciez szukaja, prawda?
:)

Po drugie:
Znajomi.
Kazdy chce dobrze. Ale czy na pewno?
Wielu z nich musi wtracic swoje trzy grosze.
Podczas ciaglego poszukiwania wymarzonego miejsca na ziemi, widzialam naprawde kilkanascie domow (i mieszkan) i zdazylam zmienic priorytety i na nowo wytworzyc w wyobrazni cos na ksztalt mojego wlasnego kata.
I czego sie nauczylam? Do jakich wnioskow doszlam?
Cokolwiek widzisz, jakkolwiek czujesz, zawsze znajdzie sie ktos kto pomysl kupna domu (w danej okolicy, o takim metrazu, z ogrodem, bez ogrodu, z garazem, poddaszem i sloniem w karafce) podwazy w ciagu jednej sekundy.
Jednym zdaniem przewaznie.
'Gdzie dzieci beda chodzic do szkoly?'
Nie wiem. Nie mam dzieci. Nie jestem nawet w ciazy. Poza tym...Musi chyba minac troche czasu, zanim dziecko pojdzie do szkoly, prawda? Do tego czasu moge wygrac milion w totka i przeprowadzic sie na bezludna wyspe.
'Dom na wsi? Zglupialas?!(doslownie)
'A jak bedziesz dojezdzac do pracy? A co sie stanie, jak zlamiesz noge?'
Albo...
'Dom za wielki! W zyciu tego nie ogrzejesz!'
Dziekuje za rade. Bardzo sobie ja cenie. Zwlaszcza, ze ty kupiles juz dom niejeden sadzac po twoich radach, prawda? Tylko...Dlaczego ciagle mieszkasz z rodzicami, skoro jestes takim ekspertem od nieruchomosci?
I jeszcze na koniec, komentarz o lokacji...
Podobno tam gdzie znajduje sie pewien dom jest (cytuje) 'Cyganow jak mrowek.'
A latem dni spedzaja siedzac przed domami i halasujac.
Pozatym (kolejny cytat) 'Pelno tam Murzynow i Muzulmanow.'
I co w zwiazku z tym-pytam?
Zakopia mnie zywcem? Poobcinaja rece i nogi? Zamkna w piwnicy? Wloza na sile burke i kaza modlic sie do Allaha?

Tyle na dzis.
Jestem pewna, ze ciag dalszy nastapi.

Milego wieczoru.

M.


U nas na Wyspach, czyli wszyscy sa popieprzeni tylko, ja jestem samolotem.



Zawsze, czy to w pracy, czy wsrod znajomych pytaja mnie o Polske.
Zawsze z cierpliwoscia (chociaz z ta u mnie roznie) odpowiadam na szereg pytan.
Ale jak odpowiadac na pytania glupie, pozbawione sensu, albo takie ktore sprawiaja, ze najchetniej dokonalabym samookaleczenia na znak protestu?
Nikt jeszcze nie podal mi gotowej recepty.

Nauczylam sie juz przymruzac oko na stwierdzenia, ze Polska nie jest w Unii i jak to, ze ja tak sobie tutaj pracuje?
Normalnie.
Wstaje, ubieram sie, myje i spedzam osiem godzin przy biurku stukajac w klawiature.
Mam dokumenty, odprowadzam podatki i place na sluzbe zdrowia.

A jak sobie radzisz z roznica czasu?

I wtedy w mojej glowie pojawiaja sie znaki zapytania, jak w kreskowce i przez chwile nie jestem pewna, czy sie rozumiemy (czyzby moj angielski ani troche sie nie poprawil?), albo czy rozmawiamy o tych samych krajach (Anglia-Polska?)

Jaka roznica czasu-pytam?!
Nie, ta godzina nie jest problemem zadnym.


I nie, to nie jest tak, ze jak ja zaczynam dzien tutaj, w Anglii, to moi Rodzice w Polsce klada sie juz spac, do jasnej cholery!



No chyba, ze pracowaliby na nocki.



Potem sa jeszcze popularne bardzo pytania, czy w Polsce mamy rowery, albo kregielnie.
Nie, Polacy na rowerach jezdzic nie potrafia, a kregielnie uwazaja za beznadziejny rodzaj rozrywki, wiec miejsca takie nie maja racji bytu.

I kropka.

Milego dnia,

M.

Streets of London.

Powiadaja, ze Londyn jest zawsze dobrym wyjsciem. Dlatego, kiedy tylko mam mozliwosc staram sie wsiasc w pociag i znalezc sie wlasnie tam. Nadal uwazam, ze jestem ogromna szczesciara, bo mieszkam na tyle daleko, by doceniac to miejsce i na tyle blisko, by znalezc sie tam w ciagu czterdziestu minut.
Ale tym razem  Londyn byl odrobine inny...N. przyjechala tutaj, zeby spedzic swoje urodziny troche inaczej, niz zwykle. A ja, jedyne co tak naprawde moglam zrobic to otworzyc przed nia miasto, ktore  bezczelnie nazywam swoim.
Ten spacer po tak dobrze znanym mi miejscu nauczyl mnie, ze warto czasem dac sobie szanse zapomnienia pewnych szczegolow, utartych sciezek, by zobaczyc je oczami wlasnie kogos innego.
I jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi to miejsca znane nam tak dobrze, jak ta przyslowiowa wlasna kieszen, nabieraja innego znaczenia, kiedy zostaja nam wskazane detale, ktore do tej pory ominelismy, albo zwyczajnie zapomnielismy o nich.
Dzieki tym kilku godzin spedzonych w jednym z moich ulubionych metropolii, przestalam myslec o swoich codziennych problemach i obowiazkach.
Miasto bralo oddech. Szybki, jak zwykle i nie pozwalalo sie zatrzymac. Mieszalo nas z tlumem, z ta masa pedzaca, gdzie kazdy ma swoj cel. Rodzinny wypad, zakupy, wspolna kawa z dawno niewidzianymi znajomymi.
Ofiary mody, milosnicy ksiazek. Czekajacy na ukochana z tabletami w reku nieoderwani od internetu zupelnie jakby caly swiat mial sie zmienic, przeksztalcic a oni w obawie, ze nie zdaza tego zobaczyc, ze nie beda swiadkami tych zmian popijali coraz to chlodniejsza kawe.
Kobiety (i mezczyzni) biegnacy z zakupami z modnych sklepow.
Tlumy, tlumy, tlumy.
A Camden, ktore zdaje sie nie zmieniac, przywitalo mnie, jak zwykle glosna muzyka i usmiechem, mimo deszczu bezlitosnie kapiacego z nieba.
Gdybym miala opisac Camden, najpewniej zatrztymalabym sie najpierw na pietrach budynkow, ktore sa ozdobione roznymi motywami. Gdybym miala opisac Camden to, czy w ogole bym potrafila?
Moglabym powtorzyc wyswiechatana opinie, ze Camden to nie miejsce. Camden to stan umyslu. Ale ja mysle, ze Camden nie mozna  opowiedziec. To miejsce trzeba poczuc calym soba. Trzeba pozwolic temu miejscu nas poprowadzic. Zgubic sie, pojsc inna sciezka, zeby znalezc sie na znajomej ulicy.
W Camden ludzie nie boja sie byc soba.
I nie jest wazne, czy lubisz szalone fryzury, buty nie z tej ziemi, albo tatuaze. Smiem twierdzic, ze w tym miejscu kazdy znajdzie cos dla siebie.
Zima, kiedy juz zrobisz zakupy mozesz usiasc w jednym z pubow, zjesc klasycznego hamburgera i pozwolic barmanowi, zeby wybral dla Ciebie piwo. Albo wybierz sie na poszukiwanie grzanca :)
Latem...Latem idz przed siebie, zatrzymujac sie co chwile przy licznych stoiskach. Porozmawiaj ze sprzedawca swieczek o tym, jak nalezy je prawidlowo gasic by nie tracily swego zapachu.
Daj sie skusic Azjatom, ktorzy poczestuja Cie pysznym, jeszcze parujacym od goraca obiadem.
Wciagnij sie w jakakolwiek dyskusje, wysluchaj komplementu, albo glosno powiedz, co Ci sie podoba.
A kiedy sie zmeczysz, usiadz na trawie i posluchaj grajacego akurat zespolu. Albo...Albo po prostu usiadz nad woda i kontempluj rzeczywistosc.

To miejsce nie pozostawi Cie obojetnym. I uwazaj tylko, zebys nie bywal tam zbyt czesto. Camden jest jak narkotyk :)
Warto jednak podawac go sobie co jakis czas...Doznania bywaja bardzo silne :)

Ponizej znajdziecie kilka zdjec autorstwa N.
Moje nie wyszly dobrze, albo moze po prostu obrazy maluje slowami?

Enjoy!










M.