W ostatnia sobote
wybralam sie do miejsca w ktorym mialam zostac zjedzona zywcem, zakopana i
spalona. Przynajmniej wedlug moich znajomych.
Dom obejrzalam,
nikt mi nic nie zrobil. Nikt nie porysowal mi samochodu, co wiecej, okolica nie
jest tak straszna jak mogloby sie wydawac.
O czym wiec
chcialabym Wam dzisiaj opowiedziec? O tym, jaka jest roznica miedzy tym, co
widzimy na zdjeciach a tym, jak dom wyglada w rzeczywistosci.
Dane mi bylo sie
o tym przekonac, kiedy jakis czas temu wypatrzylam ciekawe miejsce.
Na stronie
agencji mieszkaniowej, nieruchomosc wygladala bardzo ladnie. Odmalowane sciany,
duzo przestrzeni, ladny ogrod.
Rzeczywistosc
okazala sie jednak odrobine inna. ‘Inna, nie znaczy gorsza’-powiadaja.
W tym przypadku
jednak nie moglam oprzec sie wrazeniu, ze ogladam zupelnie inny dom niz ten,
ktory widzialam w internecie. Rozpaczliwie szukalam szczegolow, ktore
zapamietalam ze zdjec.
Co prawda
zgadzala sie ilosc pomieszczen i plan mieszkania. Byl tez kominek.
I to chyba
wszystko.
Na zdjeciach
mieszkanie wygladalo na bardziej czyste, zadbane, sloneczne.
W rzeczywistosci,
sciany byly brudne, dywany poplamione a w lazience straszyla plesn.
Nauczylam sie
robic dobra mine do zlej gry, wiec po kilku minutach w czasie ktorych przechadzalam
sie po domu coraz bardziej zrezygnowana,
uscisnelam agentowi reke i...wyszlam.
W koncu wykonal
swoja prace, jak trzeba i to nie jego wina, ze sobote musi spedzac oprowadzajac
innych ludzi po nieswoim domu.
Jednak po
wszystkim, pozostal jakis niesmak i odrobine przerazajaca mnie wizja w ktorej
najzwyczajniej nigdy juz nie znajde wymarzonego miejsca na ziemi.
Zastanawia mnie
wiec czy naprawde warto tracic kolejna sobote na ogladanie nieruchomosci, ktore
inaczej wygladaja na zdjeciach a inaczej w rzeczywistosci?
Nawet dom (na
wsi, a co!), na ktorego obejrzenie tak dlugo czekalam, nie wzbudza juz we mnie
takiej ekscytacji, jak jeszcze kilka dni temu.
Co zrobie, jesli piekne, zielone
meble kuchenne okaza sie brudne, zatluszczone i smierdzace? A pokoj na poddaszu
(ktory wyglada pieknie, a jak!) bedzie zwykla rudera z przeciekajacym dachem?
Agenci nieruchomosci skutecznie utrudniaja mi zycie...
Chociazby telefon.
Dzis.
Chce zobaczyc kolejne mieszkanie. Cena konkurencyjna, wszystko mi odpowiada (przynajmniej na zdjeciach). Dzwonie wiec. I zaczyna sie ten sam proces.
Imie, nazwisko, liczba dzieci, rybek w akwarium. Zarobki, wydatki (na jedzenie, waciki, benzyne i lakier do paznokci).
Po kazdej takiej rozmowie czuje sie odarta z wszelkiej prywatnosci. Bank chce wiedziec. Rozumiem.
Ale nie moge zniesc tego, ze podobne rozmowy przeprowdza ze mna conajmniej kilkoro osob tygodniowo.
I nie pomaga tlumaczenie, ze ja chce ten dom tylko obejrzec. Ze kupno nieruchomosci to nie jest wyjscie do sklepu po chleb. Ze musze sie zastanowic i nie kupie tego domu, zaraz, teraz!
Poza tym, mam wlasnego doradce. Jest polecony, ufam mu i wyspowiadalam sie ze wszystkich moich wydatkow wlasnie jemu.
Na jego barki skladam ciezar znalezienia mi najlepszego kredytu hipotecznego.
Ale...Ale my znajdziemy Ci cos lepszego!
Naprawde?
Przyjdz wiec do nas do biura w sobote rano i porozmawiamy (czytaj: odpowiesz na setke pytan setny raz a my na koniec powiemy Ci, ze masz szanse na kredyt!).
Naprawde?!
Hura!
Tak za darmo?
Agenci nieruchomosci skutecznie utrudniaja mi zycie...
Chociazby telefon.
Dzis.
Chce zobaczyc kolejne mieszkanie. Cena konkurencyjna, wszystko mi odpowiada (przynajmniej na zdjeciach). Dzwonie wiec. I zaczyna sie ten sam proces.
Imie, nazwisko, liczba dzieci, rybek w akwarium. Zarobki, wydatki (na jedzenie, waciki, benzyne i lakier do paznokci).
Po kazdej takiej rozmowie czuje sie odarta z wszelkiej prywatnosci. Bank chce wiedziec. Rozumiem.
Ale nie moge zniesc tego, ze podobne rozmowy przeprowdza ze mna conajmniej kilkoro osob tygodniowo.
I nie pomaga tlumaczenie, ze ja chce ten dom tylko obejrzec. Ze kupno nieruchomosci to nie jest wyjscie do sklepu po chleb. Ze musze sie zastanowic i nie kupie tego domu, zaraz, teraz!
Poza tym, mam wlasnego doradce. Jest polecony, ufam mu i wyspowiadalam sie ze wszystkich moich wydatkow wlasnie jemu.
Na jego barki skladam ciezar znalezienia mi najlepszego kredytu hipotecznego.
Ale...Ale my znajdziemy Ci cos lepszego!
Naprawde?
Przyjdz wiec do nas do biura w sobote rano i porozmawiamy (czytaj: odpowiesz na setke pytan setny raz a my na koniec powiemy Ci, ze masz szanse na kredyt!).
Naprawde?!
Hura!
Tak za darmo?
I tutaj oczywiscie zaczynaja sie schody.
Nie, nie za darmo. Bo przeciez kazdy glupi wie, ze w zyciu nie ma nic za darmo.
Najgorsze jest to, ze do tych ludzi nic nie dociera.
Nic!
Wiem, ze ten post nie ocieka radoscia i ekscytacja, ale trudno mi na dzien dzisiejszy zobaczyc to swiatelko w tunelu nieruchomosci J.
Nie, nie za darmo. Bo przeciez kazdy glupi wie, ze w zyciu nie ma nic za darmo.
Najgorsze jest to, ze do tych ludzi nic nie dociera.
Nic!
Wiem, ze ten post nie ocieka radoscia i ekscytacja, ale trudno mi na dzien dzisiejszy zobaczyc to swiatelko w tunelu nieruchomosci J.
Pozdrawiam Was
bardzo serdecznie,
M.
No comments:
Post a Comment