Pisalam ten post kilka razy.
We wszystkich jezykach jakie znam.
W koncu zdecydowalam, ze najprosciej bedzie jesli napisze to w jezyku, ktory znam najlepiej.
Ktory najlepiej odczuwam i w ktorym slowa wspolczucia i smutku jest mi najlatwiej wypowiedziec.
Jutro wraz z grupa moich znajomych z pracy wybieramy sie do hospicjum Demelzy.
Bedzie to wycieczka trudna i bardzo emocjonalna.
Demelza, o ktorej pisalam wczesniej, jest fundacja, ktora pomaga dzieciom i mlodziezy umrzec w godnych warunkach.
Ta fundacja jest wspierana przez firme dla ktorej obecnie pracuje.
W piatek za tydzien bierzemy plecaki, kurtki przeciwdeszczowe, spiwory i jedziemy do Yorkshire.
Ale tuz przed tym, rozrywkowym (jak dla mnie) weekendem pojedziemy do siedziby Demelzy.
Z opowiesci wiem, ze mozemy sie natknac na cierpiace i umierajace dzieci.
A poniewaz ja do najtwardszych nie naleze...
Po prostu wiem, jak to sie skonczy.
Do czego zmierzam?
Jesli znajdziecie chwile, zeby pomoc, nie tylko poprzez dokonanie wplaty, bo Demelza poszukuje tez wolentariuszy...zajrzyjcie na te strone:
Pozdrawiam.
M.
No comments:
Post a Comment